12/27/2017

Podsumowanie 2017 .

Podobno powinno zaczynać się od początku :) Czas więc na małe podsumowanie tegorocznych podbojów z aparatem na nosie. Pokrótce, the best of 2017 :) 

Blisko 65 000 pstrykniętych kadrów i 52 opublikowane galerie. 6500 km pokonanej drogi. Spała, Radom, Bełchatów, Gdańsk, Brno, Warszawa, Tomaszów Maz., Łódź, Ciebłowice. Mistrzostwa Europy, Mistrzostwa Świata U21, Kwalifikacje do Mistrzostw Europy U19, Klubowe Mistrzostwa Świata, Liga Światowa, Liga Mistrzów, Super Puchar, PlusLiga, Młoda Liga, Mistrzostwa Polski Juniorów, I i II liga, Wielki Mecz Marcina Gortata, Ciebłowice Cup, sparingi i treningi klubowe oraz reprezentacyjne. Seniorzy, Juniorzy, Kadeci. Siatkówka halowa, plażowa, a nawet koszykówka. 

Nowy rok wiązał się z wieloma wyzwaniami. Nadal aklimatyzowałam się w nowym miejscu zamieszkania, a przede wszystkim uczyłam się godzenia roli studenta z siatkarskimi misjami, wobec których musiałam stać się zupełnie samodzielna. Styczeń zainaugurowałam w spalskich lasach. Najpierw ligowo z SMS PZPS Spała, a potem podczas zwycięskich kwalifikacji do Mistrzostw Europy Kadetów. Miłym akcentem na pewno był powrót do rodzinnego miasta, które organizowało wojewódzkie finały Mistrzostw Polski Juniorów. Chociaż rozstroiłam sprzęt i wyszłam praktycznie z kilkoma zdjęciami, fajnie było obserwować zmagania spalskich braci w swoich rodzimych klubach.



Studia od początku roku dawały mi poczucie zamknięcia w klatce i mimo ogromnych chęci oraz planów, choćby na siatkarskie podróże, musiałam coraz częściej godzić się z sytuacjami niezależnymi ode mnie i przełykać gorycz, siedząc na uczelni lub tonąc w materiałach do egzaminów. Byłam skazana na kryzys. Przeszłam chyba typowe dla pierwszorocznych załamanie. Bez szczegółów, było po prostu źle. Pasja jednak nieustannie napędza mnie do życia i pomaga wewnętrznie się podbudowywać, dlatego pomimo trudnych warunków nie rezygnowałam z małych szaleństw. W domu bywałam gościem, a tata nazywał mnie włóczykijem. Rodzice chcieli mieć mnie przy sobie, ale wiedzieli, że w tych podróżach jestem najszczęśliwsza na świecie. Nie rozstawałam się z walizką i aparatem, a w kieszeni zawsze miałam drobne na bilet. Nigdy w 100% nie byłam pewna, gdzie spędzę weekend, haha :) Dokończyłam plusligowe podboje pod złotym sufitem w Radomiu, przystąpiłam do Ligi Mistrzów w Atlas Arenie, a sezon zakończyłam żegnając dwóch wspaniałych siatkarzy - w Gdańsku Piotra Gacka, a w Łodzi Michała Winiarskiego. 




Klubowe rozgrywki dobiegły końca. Miałam chwilę oddechu, by później z kadrą juniorów wrócić na stare śmieci do Spały. Ferdinando De Giorgi podjął wymianę z trenerem Pawlikiem. W blaszaku zamieszkali seniorzy, a juniorów między zajęciami "na szybko" odwiedzałam w bełchatowskiej Energii, gdzie mieli ostatni przystanek przed najważniejszą wspólną imprezą. Pod koniec studenckiego roku odhaczyłam na liście Ligę Światową i do ostatnich dni czerwca męczyłam się z egzaminami, podczas gdy myślami byłam już w Czechach. Okropne uczucie i niemoc. Ciężko stwierdzić czy juniorzy spodziewali się mnie na hali.. nigdy ich o to nie pytałam. Wiem jedynie, że sztab szkoleniowy był miło zaskoczony. Wszystko było jednak zaplanowane. Wiedziałam, że zagrają o złoto. Przy bandach czy na trybunach, nieważne, byłabym tam i tak :) Tajny plan wszech czasów udał się, dotarłam i było niesamowicie. O mistrzowskiej przygodzie możecie przeczytać >>TUTAJ<<. Niewątpliwie był to dla mnie najważniejszy punkt roku 2017. 




Po powrocie do Polski mogłam rozpocząć wakacje. Z ręką na sercu przyznaję, że były to najbardziej leniwe wakacje odkąd pamiętam. Leżing, plażing, smażing. Nuda na potęgę, haha :) Jednak po tak intensywnym roku było mi to naprawdę potrzebne. W międzyczasie wsparłam ponownie coroczny turniej na piasku w Ciebłowicach, który cieszy się coraz większą popularnością, nawet wśród postaci z PlusLigi. Udałam się również na mecz Marcina Gortata, który wraz z innymi znanymi i wpływowymi osobami stanął na parkiecie naprzeciw drużynie wojska polskiego. Największe wrażenie zrobił na mnie jednak mecz pokazowy reprezentacji Polski w koszykówce na wózkach. Cała impreza miała dwie strony medalu, ale mimo wszystko była fajną odskocznią i malutkim powrotem do mojej pierwszej sportowej miłości :)



Na ostatniej prostej przed EuroVolley seniorzy rozegrali sparing ze Słowenią. Mecz o charakterze zamkniętym, ale dzięki współpracy z COS OPO Spała mogłam przeprowadzić fotorelację i zerknąć po raz kolejny na drużynę zza kulis. Było to dla mnie ważne spotkanie, ponieważ z ręką na sercu przyznaję, że nie bardzo wierzyłam w swój udział w zbliżających się mistrzostwach. Ku mojemu zdziwieniu otrzymałam swoje "powołanie". Tym ważniejsze i bardzo dla mnie zaszczytne, że wbrew tak wielkiemu wydarzeniu i ogromnemu stadionowi niewielu mediom z mojego środowiska akredytacje przyznano. Była nas garstka, a ze swojej redakcji jako jedyna miałam możliwość zrelacjonowania meczu Polaków podczas trwania całej imprezy. Po sukcesie Juniorów w Czechach, Mistrzostwa Europy na Stadionie Narodowym stały się moją kolejną wielką sprawą.





We wrześniu razem z zaprzyjaźnioną drużyną KS Lechia Tomaszów Maz., która spektakularnie wywalczyła awans do I ligi, pojechaliśmy do Radomia. Tomaszowianie rozegrali bardzo istotny sparing przed nadchodzącym sezonem. Sprawdzian sił przeciw drużynie z PlusLigi na pewno motywował podwójnie, a ja czułam się jak w domu, mając po obu stronach siatki dobrze znane mi buzie. Niedługo potem zajrzałam na Super Puchar do Energii, gdzie zapanowało iście żółto-czarne szaleństwo.



Gdy emocje opadły, wróciłam do szarej rzeczywistości. Nie złamałam się i rozpoczęłam drugi rok na moim elitarnym kierunku, haha :) Zostało nas 9 osób. Plan zajęć nie napawał optymizmem. Uczelnia wykluczyła mnie ze wszystkich środowych spotkań, a i w weekend czasami było ciężko się wyrwać. Odczuwałam coraz dobitniej, że w nowym sezonie nie zdołam przeskoczyć poprzeczki, którą zawiesiłam sobie w ostatnim czasie. Mimo wielu zaproszeń i planów odwiedzin nowych hal, miałam.. nadal mam związane ręce. Sezon zaczęłam znów w Spale, a potem nadrobiłam zaległości przy Skrze w Bełchatowie. Po małej przerwie, w której kilka spraw postanowiłam przemyśleć, wróciłam również do Radomia. Z kalendarzem w głowie dobrnęłam do grudniowego maratonu siatkówki. Klubowe Mistrzostwa Świata okazały się szansą na kolejny debiut. Dwumecze przy studenckich obowiązkach dały mi w kość, ale jednocześnie przyprawiły o wiele radości. Takie wyzwania to bez wątpienia zawsze wielka lekcja na przyszłość.



Cóż.. Rok 2017 zapamiętam na pewno na długo. Pośród wspaniałych wydarzeń oraz niesamowitych sukcesów, pojawiło się też wiele rozczarowań i przykrości. I chociaż siatkówka zawsze wszystko ratowała, tym razem okazała się mrowiskiem, w który włożono kij. Zacisnęłam jednak zęby, wzięłam wszystko na klatę i dziś czytacie ten wpis :)

Kochani, sobie i Wam życzę, aby rok 2018 był lepszy od odchodzącego. Bądźcie zdrowi, szczerze szczęśliwi i pomocni. Bądźcie odważni, silni i dobrzy. Bądźcie takimi osobami, do których sami chcielibyście się uśmiechać. Bądźcie każdego dnia lepsi - nie od innych, ale od siebie samych!

Pozdróweczki :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz