12/31/2019

Pasmo sukcesów i łyk szaleństwa .

    40000 kadrów, 4300 opublikowanych zdjęć, 49 galerii, prawie 7000 km pokonanej drogi. Gdańsk, Warszawa, Kraków, Gliwice, Jastrzębie-Zdrój, Radom, Łódź, Spała, Bełchatów, Żyrardów, Tomaszów Mazowiecki, Ciebłowice, Ujazd. Turniej Kwalifikacyjny do Igrzysk Olimpijskich, Memoriał Huberta Jerzego Wagnera, Liga Mistrzów CEV, PlusLiga, I i II liga, Mistrzostwa Polski Juniorów, klubowe i międzynarodowe mecze towarzyskie, treningi reprezentacji Polski seniorów, juniorów i kadry kobiet, Ciebłowice Cup, turniej JOKERY pod patronatem Małgorzaty Glinki.
***
   Aby jakkolwiek zacząć ten wpis, musiałam cofnąć się do marca, kiedy to ostatni raz coś tutaj dla Was skleiłam. Od tamtej pory pisałam dużo, ale głównie do szuflady, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w tym, że zdecydowanie łatwiej i barwniej jest mi wyrażać się i komunikować słowem pisanym aniżeli mówionym oraz że sprawiam tym sobie ogromną frajdę. Zażyczyłam więc sobie odwagi, aby móc to kiedyś wykorzystać.

    Zostawiając za plecami klubowy sezon 2018/2019 musiałam nieco przewartościować swoją codzienność i podporządkować się największemu wyzwaniu, jakie deptało mi po piętach przez ostatnich kilka miesięcy. Pisanie pracy dyplomowej wyciskało ze mnie nieopisane pokłady energii, udowadniając jednocześnie, że stać mnie na bardzo wiele. Na ostatniej prostej na ratunek przyszła siatkówka. W maju wróciłam do Spały na pierwsze zgrupowanie kadry, a kilka dni później spontanicznie pojawiłam się w Gliwicach, gdzie reprezentacja Vitala Heynena rozegrała towarzyski mecz z Niemcami. Tutaj czas na małą anegdotkę. Jeśli kiedykolwiek będziecie chcieli dostać się na halę w Gliwicach i wsiądziecie do taksówki, koniecznie zaznaczcie SPORTOWA Arena Gliwice, bo możecie wysiąść na peryferiach miasta przy halach targowych :)



   Na przełomie maja i czerwca znów był czas na odpoczynek, a siatkówkę oglądałam zza szklanego ekranu, bowiem nasi kadrowicze jeździli po świecie w ramach Siatkarskiej Ligi Narodów. Przyznam, że był to jeden z bardziej zabawnych okresów w polskiej siatkówce, a nieprzewidywalne rotacje składem na długo zapadną nam wszystkim w pamięć. Szaleństwo trenera zyskało aprobatę i udowodniło, jak szeroka i mocna jest pod jego wodzą nasza drużyna. W międzyczasie skorzystałam z zaproszenia od reprezentacji Polski juniorów, która przygotowywała się tegorocznych Mistrzostw Świata. Trochę treningowych kulis, dwa sparingi z Czechami i pomeczowe pogawędki przysporzyły mi mnóstwo radochy i energii.



   Czerwiec finalizowałam z deadline'm na ramieniu. Musiałam poskromić atak literacko-naukowej weny, a potem skrócić i zakończyć temat swojej pracy. Ostatecznie ponad stustronny dokument na temat warunków biometeorologicznych mojego rodzinnego miasta oddałam i w pierwszym terminie obroniłam, kończąc tym samym pewien etap w życiu. Ze spokojną głową i lżejsza o wszystkie ostatnie stresy zupełnie spontanicznie złapałam pociąg do Żyrardowa i na ostatniej prostej przed Mistrzostwami Świata odwiedziłam reprezentację Polski juniorów. Po pokazowym meczu wspólnie obgadaliśmy, że jednak bezpieczniej będzie nie pakować się na dziko między ich bagaż do Bahrajnu i obiecałam mocno ściskać kciuki w ojczyźnie :) Lipiec to również coroczne rozgrywki na piasku w Ciebłowicach. Po raz kolejny mogłam stworzyć oprawę fotograficzną turnieju, który zyskuje coraz większą renomę i przyciąga zawodników z całego kraju. Miesiąc zakończyłam miłym akcentem w Spale. Mimo że nie przepadam za damską siatkówką, zajrzałam na zgrupowanie kadry seniorek i poświęciłam im kilka kadrów w swojej galerii.




   Sierpień stał pod znakiem wielkich oczekiwań. Podjęłam kolejną próbę zrealizowania swoich siatkarskich marzeń i dostałam zielone światło do działania. Na pierwszy ogień poszedł rozgrywany w Krakowie Memoriał Huberta Jerzego Wagnera, a niedługo potem stałam w gdańskiej hali podczas Turnieju Kwalifikacyjnego do Igrzysk Olimpijskich. Oba wydarzenia, mimo ogromnego zmęczenia, przysporzyły mi jeszcze większych pokładów radości, wzruszeń, dumy i motywacji do kolejnych przygód. Cieszę się, że w całym tym zamieszaniu znalazłam również kilka chwil dla siebie. Za każdym razem przemiło wracać na uliczki tych pięknych miast. Będzie co wspominać :)




   Sierpniowe podboje skończyłam w rodzinnym Tomaszowie Mazowieckim, gdzie grająca na co dzień w I lidze KS Lechia gościła plusligowe drużyny z Katowic i Bydgoszczy oraz reprezentację Ukrainy. Turniej miał bardzo luźny i przyjacielski charakter. Znajomych buzi nie brakowało, co zdecydowanie czyniło fotografowanie jeszcze bardziej przyjemnym i tuszowało wszelkie techniczne niedociągnięcia.



   Nowy sezon klubowy rozpoczęłam nigdzie indziej jak w spalskich lasach, gdzie czekała na mnie miła informacja i zarazem wyzwanie. Ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego współpracuję nie od dzisiaj, jednak w tym sezonie dołączyłam oficjalnie do zespołu i stałam się fotowysłanniczną PZPS-u w Spale. Co prawda moje prywatne obowiązki nie pozwalają na stuprocentową frekwencję, ale powroty są z tego tytułu jeszcze bardziej ekscytujące. Zmotywowana nową funkcją i coraz gorszą jakością dotychczasowych zdjęć, odświeżyłam sprzęt i na trudnej tomaszowskiej hali weszłam w nowy wymiar pracy, co totalnie mnie podbudowało.



   Mimo pasma fotograficznych sukcesów prywatnie stałam się wrakiem człowieka, a wszelkie moje plany, jeden za drugim, rozsypywały się w drobny mak. Przestałam poznawać samą siebie. Zamknęłam się czterech ścianach i nie potrafiłam znaleźć wyjścia z całej tej sytuacji. I chociaż mówi się, że od problemów uciec nie można, chyba tak właśnie zrobiłam. Spakowałam plecak i popłynęłam do Szwecji. Gdy stanęłam rano na pokładzie i zobaczyłam dookoła siebie morze, a słońce poparzyło mnie w policzki - odżyłam. Dalej było już tylko lepiej. Cisza, spokój i piękne widoki, a myśli same układały się w głowie. Z każdym krokiem spadał ze mnie narastający ostatnimi tygodniami ciężar. Wróciłam totalnie odmieniona.



    Z nową energię wróciłam na stare śmieci, a gdzie się nie pojawiłam, witano mnie z uśmiechem, dobrym słowem i masą pytań. Co zabawne, legend na temat mojej nieobecności było mnóstwo, a każda równie ciekawa :) Głównie skupiłam się na I lidze w Spale, zajrzałam też na wyjątkowy mecz z okazji 90-lecia ŁZPS-u, który rozegrała kadra juniorska z tomaszowską Lechią, a w miarę odbudowywania jakości swojej pracy porwałam się na kilka spontanicznych wypadów. W ten sposób, po blisko siedmiomiesięcznej przerwie, wróciłam na parkiety PlusLigi. Sentymentalnie Radom i niespodziewanie Jastrzębie-Zdrój.





   Koniec roku to już lekka stagnacja. Co prawda udało mi się zahaczyć o Ligę Mistrzów w Warszawie i dwa mecze w Spale, ale to byłoby na tyle. Musiałam popracować, zebrać chwilę na świąteczne szaleństwo i zwyczajnie odpocząć. To nie był łatwy rok, ale uważam go za dobry. Dostałam dużo dobra i podzieliłam się z innymi swoim. Przeżyłam świetne przygody, odbudowałam swoją tożsamość, bardziej doceniłam i polubiłam samą siebie. Wszelkie gorsze momenty wzięłam za kolejne cenne lekcje, na których pobudowałam perspektywy na najbliższą przyszłość :)



Dziękuję za to, że jesteście częścią mojej historii :) 
Na ten Nowy Rok życzę Wam wszystkiego co najwspanialsze!
Daria

fot. Monika Pliś

4/26/2019

Next level .

Obawiałam się tego sezonu okropnie, a jednak muszę przyznać, że poradziłam sobie lepiej niż pierwotnie zakładałam. A zaczęło się w październiku. Po odbyciu studenckich praktyk udałam się na inaugurujące nowy rok akademicki ćwiczenia terenowe dla mojego kierunku. Tydzień buszowania pomiędzy polsko-słowacką granicą wśród jesiennych gór dał mi porządnego kopniaka. Z lekkim opóźnieniem, ale wróciłam. Wiedziałam jednak, że sezon 2018/19 będzie zupełnie inny od moich poprzednich. Rozpoczęłam go w Bełchatowie, a chwilę później odwiedziłam Spałę i zrobiłam rozeznanie wśród nowych buzi Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Swoją drogą to całkiem zabawne, że jeszcze cztery sezony temu przybijałam w spalskim blaszaku piątkę z moimi rówieśnikami, a obecnie częściej od cześć słyszę tam dzień dobry. Starzeję się, haha :) Na kolejne przystanki obrałam sobie miejsca, których jeszcze nie "zdobyłam". Oba utkwiły mi w pamięci szczególnie. Zawiercie chociażby ze względu na kosmiczną atmosferę na trybunach, a Lubin.. cóż, na bliskie spotkanie z piłką i w efekcie wizytę na oddziale neurologicznym. Jak to mówią wstrząśnięta, nie zmieszana, haha :)



Zrobiłam sobie chwilę przerwy, aby głowa doszła do siebie i ruszyłam na dalsze podboje, a w te końcówka listopada wręcz obfitowała. Na pierwszy ogień Liga Mistrzów z udziałem PGE Skry Bełchatów, następnie udałam się na mecz do radomskiego MOSiRu, a na finiszu miesiąca zajrzałam na Puchar Polski, w którym dzielnie walczył SMS.



Grudzień zapowiadał się fajnie, chociaż już na starcie wyszedł lekki falstart. Przygotowana na wyjazd do Radomia, który miał być gospodarzem jednej z grup Klubowych Mistrzostw Świata, musiałam zmienić plany, ponieważ hala pod rozgrywki nie została ukończona i wszystko przeniosło się do Opola - zupełnie poza moim zasięgiem. Ogólnie rzecz biorąc wyniknął jeden wielki spontan i na trzy dni trafiłam do Częstochowy, w której rozegrano turniej finałowy. Mega intensywny weekend i wyścig z czasem"bo studia". Co prawda w lekkim rozgardiaszu, ale zdążyłam.



Fotograficznie rok zakończyłam niedługo później w Bełchatowie. Dalej to już tylko trzy tygodnie nędzy i rozpaczy z pisaniem pracy licencjackiej w tle. Tradycja rozpoczęcia roku w spalskim lesie została podtrzymana, choć w nieco niespodziewany sposób, bowiem meczem towarzyskim Czarnych Radom z reprezentacją Izraela. Główna motywacja? Mała podróż w czasie. Przyznam się Wam do czegoś.. Mimo upływu lat ilekroć jestem w Spale, przyłapuję się na czekaniu.. aż pojawią się w drzwiach twarze tych, od których ta moja spalska przygoda się zaczęła. I gdy chociaż kilku mogłam znowu zobaczyć, tylko wyobraźcie sobie moją radość :)



Późniejsze plany były rozległe, ale na planach się skończyło. Miesiąc nieobecności, jednak co najważniejsze sesja zdana w pierwszym terminie, egzaminy językowe obronione, porządki w szafie i w głowie odhaczone. Po urlopie zrobiłam kilka zdjęć w rodzinnym mieście odwiedzając KS Lechię Tomaszów Mazowiecki. Był to jednocześnie mój jedyny pierwszoligowy mecz minionego sezonu. W lutym dobrze siedziało mi się u moich spalskich księżniczek. Była dobra siatkówka, sporo fajnych rozmów, w ogóle super :)



Koniec lutego to mecze w Bełchatowie i czas, który poświęciłam na bardzo ważne dla mnie osobiste przedsięwzięcia. Weszłam na zupełnie nowy level w życiu i jestem z tego niesamowicie dumna. Z nową energią mogłam zawitać pod złoty sufit w Radomiu. Wróciła Daria, która zagubiła się gdzieś po drodze tego wszystkiego.



Im bliżej końca sezonu tym intensywniej blokowały mnie uczelniane obowiązki, którym musiałam ustępować miejsca. Znalazłam mimo wszystko chwilkę, aby wpaść na 1/2 Mistrzostw Polski Juniorów. Zawsze miło patrzeć na zdolnych ludzi, których podpatrywało się od kadeta. Za chwilę staną przecież na seniorskim boisku :) W międzyczasie podjęłam kolejną próbę odwiedzenia Rzeszowa, z którego docierają do mnie nieustannie zaproszenia. Kolejne fiasko, kolejne przeszkody.. ALE do trzech razy sztuka (mam nadzieję). Obiecałam i dotrzymam słowa :)


Kolejnym przedsięwzięciem miało być zdobycie Kędzierzyna-Koźle i hali ZAKSY, jednak wyjazd nie doszedł do skutku. Powodem był rzekomy błąd systemu i brak odpowiedzi w sprawie przyznania akredytacji. Ostatecznie byłam na liście akredytowanych, ale samo potwierdzenie otrzymałam dwie godziny przed meczem. Nad skuteczną teleportacją wciąż jednak pracuję :) Podjęłam się zatem zlecenia na turniej JOKERY 2019. Nie moje pierwsze, ale wyjątkowe, bo pod patronatem Glinka Academy. Weekend w Ujeździe z wesołą siatkówką i tłumem ambitnych dzieciaków należał do bardzo udanych. Oprócz fotografowania boiskowych zmagań miałam okazję między meczami odwiedzić Arenę Lodową, uczestniczyć w konferencji, a do tego poznać panią Małgorzatę Glinkę - legendę polskiej siatkówki. Podziwiam podwójnie znane osoby, które mimo tytułów, presji i obowiązków potrafią wciąż być zwykłymi ludźmi, z którymi można pogadać o codziennych błahostkach i wymienić się szczerym uśmiechem :)



Wraz z początkiem kwietnia zakończyłam w łódzkiej Atlas Arenie tegoroczną przygodę z Ligą Mistrzów, natomiast sezon PlusLigi finiszowałam najgorszym scenariuszem, choć w wybornym towarzystwie. Walka o 5. miejsce i dwie najbliższe mi drużyny. Nie przepadam w takich chwilach za klęczeniem przy bandzie z aparatem na nosie. Mnóstwo nerwów, brak skupienia przy pracy i jej mało zadowalające efekty. Są momenty, że chciałoby się usiąść w tłumie i po prostu patrzeć. Rozbita między Bełchatowem i Radomiem. Do końca u boku tych, za których zawsze tak mocno ściskam kciuki bez względu na okoliczności. Do końca, bo teraz zmieni się tyle rzeczy..




Mimo, że musiałam wielokrotnie odłożyć siatkówkę na drugi plan, nie czuję rozgoryczenia. Zmierzyłam się z nowymi okolicznościami, a z każdej wypłynęła jakaś nauka. Wiem jednak, że zawsze można lepiej i bardziej. Do tego staram się dążyć. 

Dzisiaj odkrywamy karty nowej reprezentacji. Czas powoli zmieniać barwy i szykować się na biało-czerwone szaleństwo. Zapowiada się ciekawy rok :) Co dalej ze mną? Najbliższa przyszłość wszystko zweryfikuje. Z mojej strony mogę obiecać, że nie będę próżnować. #TajnePlany w toku, haha. Mam nadzieję, że moja praca zbierze kolejne owoce. Małymi kroczkami powoli przed siebie. 

I choć pewnie powinnam od tego zacząć, pozwolę sobie podziękować teraz wszystkim, którzy w choćby najmniejszym stopniu pomogli mi w tych podbojach. Dziękuję redakcji Volleyworld.pl za tyle możliwości, szefowym za wyrozumiałość i zaufanie, moim bliskim, starym i nowym znajomym za każdą pomoc. Wszystkim zawodnikom za serce na boisku i multum emocji, które mogłam uwieczniać i dzielić. Miło mi, że tak wiele publikacji cieszyło moje oczy w tym sezonie. Za każde dobre słowo, które zawsze ogromnie motywuje. Cieszę się, że jest tyle osób, które czekają na nowe zdjęcia i moje przygody mimo, że nikt ze mnie nadzwyczajny. Wasza obecność i zainteresowanie dodają skrzydeł! Po stokroć jestem wdzięczna za Was wszystkich i za moją pasję. Do następnego! :)


fot. Kamil Krawczyk

facebook.com/DariaJanczykPhotography
dariajanczyk.tumblr.com